Dość dawno na pewnym czacie rozmawiałem anonimowo (a jakże) z kobietą (nie mam pewności) podającą się, że z zawodu jest ginekologiem. Zadałem jej pytanie, czy jako profesjonalistka jest w stanie domyślić się w czasie badania, czy kobieta robi to z psem czy nie. Odpowiedziała, że od czasu do czasu jest w stanie to rozpoznać. Zapytałem po czym? Odpowiedziała, że w pierwszej kolejności i najczęściej są to tylko jej domysły związane z sierścią zwierzęcia jaką czasami znajduje podczas badania, ale to jest tylko poszlaka inne to nietypowe obtarcia. A teraz proszę mi wybaczyć, nigdy nie byłem z oczywistych względów u ginekologa więc nie chcę się ośmieszyć bo nie wiem czy tak to wszystko wygląda, otoż... powiedziała, że czasami robi się badania laboratoryjne, wymazu itd... i tam ja na dłoni widać (jak się wie czego szukać albo na co patrzeć) - że piesek bzyka. Chodzi o florę bakteryjna która jest po prostu nieco inna. I teraz moje pytanie (wzięło mnie na ciekawość) - czy któraś z Was lub Waszych partnerek rozkminiała ten temat? Jedna pocieszająca rzecz jest taka, że ta osoba powiedziała, że obowiązuje ją tajemnica lekarska i że o tym aspekcie nie rozmawia z pacjentkami nawet jeśli domyśla się czy wręcz wie, że kobieta jest animalką. Po prostu wg niej jest to na tyle częste (2%) i tyle już w życiu różnych historii poznała i doświadczyła, że jest są większe "problemy" czy "dziwactwa" niż to o co pytam. Pytam bo jednak jestem ciekaw co Wy wiecie na ten temat.
Ciekawy temat, niemniej odnoszę nieodparte wrażenie, że dane od autora wątku są niestety podszyte fantazją. W tematyce seksu międzygatunkowego siedzę już naprawdę niemało i w tym czasie starałem się poszerzać swą wiedzę w tym temacie również od strony nauki. Sperma psa ma pH (6,4-6,8) bardziej zbliżone do pH kobiecej pochwy (3,6-4,5), więc wg. mego rozeznania jej wpływ na florę jest nawet maniejszy, niż spermy męskiej (7,2-7,6). Jeżeli flora pochwy zmienia się w istotny sposób, zazwyczaj wiąże się to przejściem w stanany infekcji grzybiczych czy bakteryjnych. Z tego co mi wiadomo, przy seksie z pieskami takie infekcje zdarzają się ponoć nawet rzadziej, niż w przypadku seksu z mężczyzną. Ale do tego mogą ustosunkować się koleżanki, które takowe stosunki mają i zaobserwowały tego typu sytuacje. Ogólnie seks z pieskami niesie za sobą niepomiernie mniejsze ryzyko przeniesienia chorób, niż seks w obrębie własnego gatunku.
Oczywiście lekarz może coś stwierdzić po obecności włosów, ale jakoś ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, że kobieta pędzi do ginekologa zaraz po kryciu, nie umywszy się, z kroczem w sierści psa. Owszem, może jakieś włos się zaplątać głębiej w pochwie potem przykleić do rękawiczki w trakcie badania. No jakoś powątpiewam, że wówczas każdy szanujący się ginekolog bierze taki włosek i analizuje pod mikroskopem, czy aby nie należy do jakiegoś burka.

A co z plemnikami? Fakt, mogą przeżyć w pochwie nawet 4-5 dni, mają również zdolność przejścia przez śluz szyjkowy, przedostają się więc do macicy i nawet docierają do jajeczka ... ale finalnie szczeniaczków z tego nie będzie.

Są po prostu wchłanianie przez śluzówkę macicy i część z nich, która nie zostaje wydalona w trakcie okresu, zostaje być może na zawsze.

Można oczywiście pobrać próbkę z pochwy, szukać w niej plemników i na podstawie różnic morfologicznych ustalić pozagatunkowe pochodzenie ... ale standardowym badaniem jest pobieranie wymazu, który to polega na hodowli drobnoustrojów na specjalnym podłożu i dopiero potem jest mikroskopowa ocena tego, co się na podłożu rozwinęło. Odnalezienie i zidentyfikowanie plemników w typowym laboratorium po tym czasie wydaje się bardzo mało prawdopodobne.
Tak więc ja osobiście wątpię w prawdziwość sensacji podanych za osobę podającą się za ginekologa.